with Brak komentarzy

Czy macie tak czasem, że wydaje Wam się, że świat wchodzi wam na głowę i po niej skacze a wy nie potraficie się od niego odpędzić?

 

Dzień dobry, to właśnie ja z wczoraj.
Zebrało się na mojej głowie mnóstwo cudzych opinii, pomysłów na mnie, spraw, które ktoś chce żebym za niego załatwiła, samozwańczy szefowie. Milion małych ludzików, które skaczą po mojej głowie domagając się dostosowania do ich świata, wykonania ich poleceń, wysłuchania ich opinii.
To mnie przytłoczyło. Bo to jest trudne na wielu różnych płaszczyznach. Po pierwsze we mnie w sytuacji kiedy ktoś mnie prosi o pomoc albo o zaangażowanie się w jakiś projekt odzywa się dziewczyna wychowana na osobę pomocną, wrażliwą na potrzeby innych i stawiającą ich potrzeby ponad własnymi.

Brzmi znajomo?

A po drugie to jest trudne bo trzeba wiedzieć czego się chce a czego nie. I nie wiem jak wy ale ja bardzo szybko zapalam się do nowych pomysłów i ekscytuje się jak szczur na otwarcie kanału. I dopiero mój rozum musi mi dać grzecznego kuksańca żebym włączyła myślenie i przypomniała sobie jakie mam cele i priorytety i z żalem....zawsze z żalem zostawiła to nowe ekscytujące coś i wróciła do swoich zadań.

Story of my life... albo się rozpraszam albo czuje dyskomfort w związku z koniecznością odmówienia komuś pomocy/ zaangażowania.

I co wtedy? Cytując klasyka.. :"Jak żyć?".

Można albo szukać magicznej różdżki, która sprawi, że wszyscy będą zadowoleni albo zacząć od siebie, ustalić priorytety i jasno zakomunikować światu gdzie jestem i gdzie idę.
Wzięłam na warsztat opcję numer dwa. Wysłuchałam intuicji, która podpowiedziała mi, że żeby rozwiązać wszystkie dylematy muszę znaleźć punkt odniesienia.
Narysowałam swój mikrokosmos. Wartości, cele, przekonania. Patrząc na nie odnalazłam spokój. Przypomniało mi się, że nawet jak przez chwilę świat do mnie strzela swoimi pomysłami to mam narzędzia żeby się do jego pomysłów odnieść.

Wystarczy wrócić do wartości i celów i zapytać siebie:

– Na ile to, czego oczekuje ode mnie Kasia/Basia/Marysia przybliża mnie do osiągnięcia moich celów?
– Na ile jest to zgodne z moimi wartościami?
– Jeśli się na to zgodzę, w jaki sposób pomoże mi to stać się lepszym człowiekiem?
– Jak ta decyzja wpłynie na mój biznes/ moją rodzinę?

I już wiem. Jest mi lekko na duszy, porządki zrobione. Ludzików na mojej głowie już nie ma. Nikt mnie nie szarpie i nie ciągnie w swoją stronę, bo kiedy ja wiem gdzie idę i gdzie chcę dojść to świat przestaje mnie sprawdzać.
A jak jest u Was? Jakie są wasze sposoby na „urwanie głowy”?

Pozdrawiam
N.

Zostaw Komentarz