with Brak komentarzy

Stagnacja i marazm. Przyczyny utknięcia.

Wstajesz rano. Ubierasz się. W pośpiechu zjadasz śniadanie. Biegniesz do auta, standardowy korek w drodze do pracy. W pracy włączasz komputer i przysłuchujesz się tym samym rozmowom, pierwsza kawa, druga kawa. Masz wrażenie, że czas stanął w miejscu. Nareszcie koniec. W drodze do domu zakupy. Przygotowujesz posiłek, ogarniasz domową rzeczywistość i ani się spostrzegłeś/łaś a wybiła 21 i jedyne na co masz siłę to bezwładne leżenie na kanapie przed telewizorem. Wieczorem zasypiając myślisz sobie… jutro wstanę wcześniej i pobiegam przed pracą, a po pracy może wreszcie skończę tą książkę, którą czytam od pół roku; poszukam innej pracy; zapiszę się na angielski, pójdę na spacer…

A potem nadchodzi jutro i wygląda dokładnie tak samo… a TY znowu zasypiasz z wyrzutami sumienia, że zmarnowałeś/łaś na tkwienie w stagnacji i marazmie kolejny dzień.

 

Znasz to? Myślę, że każdy miewa takie dni. Każdego czasem to spotyka.

To przytłaczające wrażenie kręcenia się w kółko. Stagnacja w pracy, w związku, w życiu czasem bywa doskonałym bodźcem do zmiany. Któregoś dnia sprawia, że mamy już tak serdecznie dosyć, że pokonujemy lęki, które nas trzymają w miejscu i gwałtownie ruszamy do przodu. Ale co jeśli towarzyszy nam już tak długo, że zaczynamy się do niej przyzwyczajać?

 

Wielu moich klientów podczas coachingu mówi, że brakuje im motywacji, że doskonale wiedzą, że gdyby zmotywowali się do pobiegania przed pracą zaczęliby dzień z nową energią i powoli krok po kroku mogliby zacząć zmieniać również inne obszary swojego życia.

Pytanie jest wtedy zawsze tylko jedno.

Skoro wiesz, co powinieneś zrobić to czemu tego nie robisz? Co w tym jest tak trudnego, że nie potrafisz się zmobilizować?

Czego potrzebujesz, żeby ruszyć z miejsca?

 

Znam wiele osób, które mają wbite do głowy, że nie wolno marnować czasu. Zawsze trzeba być aktywnym. Jak czytasz książkę to powinna być o rozwoju, bo czytanie kryminałów nie poprawi Ci życia. Wieczorem telewizja to zbrodnia itp. Itd.

A potem najzwyczajniej w świecie spotyka ich codzienność, w której czasami jesteśmy tak zmęczeni, że mamy ochotę biernie gnić na kanapie. Brak równowagi pomiędzy rzeczami, które robimy dla rozwoju, rzeczami dla przyjemności, czasem rodzinnym a czasem zawodowym sprawia, że przestajemy być obecni w swoim własnym życiu a zaczynamy żyć z niekończącymi się wyrzutami sumienia.

Co można zrobić w takiej sytuacji?

 

Zastanowić się w czym tak naprawdę leży problem. Czy czujemy, że utknęliśmy, ponieważ przestaliśmy się rozwijać np. zawodowo czy po prostu wydaje nam się, że każdy dzień powinniśmy wykorzystać bardziej. Nadmierna ambicja jest świetną pożywką dla wyrzutów sumienia.

 

Sprawą zasadniczą jest zdolność odróżnienia mitu od prawdy w naszej grze życia, podczas której nie ma przerw, a wskazówki zegara posuwają się nieubłaganie. /Denis Waitley/

 

Dlaczego czujemy się przytłoczeni?

 

Kiedy już wiesz, w czym problem to daj sobie przestrzeń do zastanowienia się, co tak naprawdę chcesz z tym zrobić. Czy zmiana pracy, zmieni Twoje życie czy po prostu masz dosyć swojej branży i czas na rozwój w innym kierunku?

Czy twój związek się skończył czy po prostu odsunęliście się od siebie i potrzebujecie powalczyć o bliskość i intymność?

 

Daj sobie czas. Przemyśl wszystkie aspekty i bądź pewien/pewna o co Ci tak naprawdę chodzi.

 

A na koniec najtrudniejsze…, kiedy już wiesz z czym się borykasz pozostaje Ci podjęcie decyzji co z tym robisz. Zostawiasz tak jak jest czy czas na zaplanowanie zmiany?

 

Życie to nie sprint tylko maraton, więc trzymam kciuki za uważne i powolne sprawdzanie, co Cię tak naprawdę uwiera.

 

 

Pozdrawiam

Natalia

Zostaw Komentarz